Pabianice - lista najpopularniejszych stron
|
XXXVI Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie |
1 lipca 2010 r. rozpoczęły się Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie - już po raz 36-ty.
Na I turnusie kursów jest trzyosobowa reprezentacja Skrzypcomaniaka, czyli - Agata, Magda i Gustaw. A poza nimi pabianicką szkołę reprezentują jeszcze: Julia i Agnieszka.
W komentarzach postaram się relacjonować przebieg kursów z mojego punktu widzenia (o ile starczy mi na to czasu). A jest o czy pisać... |
|
dnia 04 lipiec 2010 09:12:59
Kursy rozpoczęły się tradycyjnie koncertem inauguracyjnym w Rzeszowie, na którym wystąpiło pięć wiolinistycznych młodych talentów i jedna wiolonczelistka (uczestniczki wcześniejszych kursów i laureatki wielu konkursów ogólnopolskich i międzynarodowych) z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej Filharmonii Rzeszowskiej pod dyrekcją Mirosława Jacka Błaszczyka. Co ciekawe cała szóstka solistów to były same dziewczyny - poczynając od najmłodszej - Emilii Jarockiej, która zagrała I cz. koncertu g-moll Brucha, następnie: Chanelle Bednarczyk, Klaudia Kowacz, wiolonczelistka Ilona Basiak, Rzeszowianka Anna Gutowska (najstarsza spośród tej szóstki) i Maria Włoszczowska. Rozbrajająco wyglądała z dorosłą orkiestrą malutka, drobniutka, 12-letnia Emilia Jarocka, która dostała wielkie brawa nawet od samego dyrygenta. Orkiestra co prawda musiała trochę ciszej grać, by przebił się dźwięk jej skrzypiec, chyba jeszcze 3/4, ale wykonanie było bez zarzutu. No i ona sama - taka skromniutka, bez żadnych zbędnych manier.
Ale mi najbardziej podobała się Maria Włoszczowska (zresztą nie po raz pierwszy - pamiętam ją z poprzednich edycji kursów i zawsze robiła na mnie piorunujące wrażenie). Gra genialnie i hipnotyzująco, a ponadto ona po prostu pięknie wygląda ze skrzypcami. Zagrała śliczny, popisowy utwór Ravela - "Tzigane", kręcąc przy tym "młynki" wokół głowy długą kitką. Maria jest wg. mnie skrzypaczką zjawiskową...
Koncert odbył się w pięknym budynku Instytutu Muzyki w Rzeszowie zamiast w budynku filharmonii, który jest remontowany. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wpadka organizacyjna i zamieszanie z posiadaczami biletów abonamentowych.
Zupełnie nie rozumiem, jak można było do tego dopuścić - wszak ilość kursantów wraz z ich opiekunami i profesorami jest organizatorom kursów znana, tak samo jak nie jest tajemnicą ilość miejsc dla publiczności w Instytucie Muzyki. Albo powinny być zaznaczone miejsca abonamentowe, tak by uczestnicy kursów (dowiezieni na koncert autokarami) na nich nie siadali, albo koncert ten powinien być imprezą zamkniętą dla zewnętrznej publiczności. Niestety zafundowano uczestnikom kursów żenujące wypraszanie z zajętych uprzednio miejsc... Żenada...
Jak już wzięłam się za krytykowanie, to dodam, że również nie rozumiem tłumaczenia na pierwszych niby zajęciach z kształcenia słuchu, że się nie odbędą, ponieważ nie jest jeszcze podłączona aparatura...Kursanci lecą z drugiego końca miasta tylko po to, by wpisać się na listę (przecież organizatorzy mają listę uczestników z podaniem wieku i klas) i wystarczyłoby się na niej odhaczyć lub zostawić na koniec zajęć kartkę z imieniem i nazwiskiem. A tak to kolejny stracony czas i niesmak... Albo rozdawanie zeszytów nutowych (z okładką łańcuckich kursów) tym, którzy nie mają zeszytu (za mało było dla wszystkich obecnych)... Niech p. prof. rozda zeszyty wszystkim uczestnikom, albo żadnym... Skoro zajęć i tak nie było, to i zeszyty nie były potrzebne, (nowy zeszyt kosztuje złotówkę). Kolejny niesmak, którego można było uniknąć, zwłaszcza organizując kursy po raz 36-ty...
Poza tym jak na razie wszystko super.
3 lipca br. odbył się pierwszy recital w sali balowej. To, że sonaty gra się z nut, to rozumiem, ale utwory dowolne - popisowe? Mogę jeszcze wybaczyć to pani prof. Monice Urbaniak - Lisik, ale nie rozumiem studentki Joanny Piszczorowskiej, która w ramach własnej promocji wychodzi z zaledwie jednym utworem i też go gra z nut. Może to moda, która obowiązuje w Bernie lub przyszła z Łodzi, z którą obydwie panie są związane (ja zresztą też, więc nie wiem o co chodzi). Za to do sali balowej pasowały jak najbardziej walce: Prokofiewa, Wieniawskiego, Chaczaturiana i na bis ciekawa aranżacja Debussy'ego. Walce brzmiały pięknie, zwłaszcza walc Chaczaturiana (z baletu "Maskarada" ), poza Wieniawskim, (z powodu nietrafianych flażoletów...) |
dnia 10 październik 2010 23:45:42
W dziale "Filmy" możecie obejrzeć i posłuchać Gustawa grającego swoją kompozycję - Kaprys na altówkę solo. Utworek powstał na kursie kompozycji w Łańcucie w klasie prof. Sławomira Czarneckiego. |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.
Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.
Brak ocen.
|
|
Chesz się zarejestrować? Wyślij do nas WIADOMOŚĆ. Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|